Wspomnienia z gimnazjum zawsze na mojej twarzy wywołują uśmiech. Największym powodem tego uśmiechu jest to że miałem najbardziej zwariowaną jak i cudowną klasę której wisienką na torcie była nasza wychowawczyni, a zarazem najlepsza nauczycielka którą spotkałem w swoim okresie edukacji, Pani Aneta Szczepankowska. Nigdy w życiu nie słyszałem żeby ktokolwiek powiedział, że do swojej wychowawczyni mógł powiedzieć mamo, a ja do teraz staram się tak mówić gdy spotykam Panią Anettę. Cierpliwość oraz spokój, jaki ma ta kobieta przechodzi ludzkie pojęcie, nasza klasa pomimo że uczyła się bardzo dobrze, niejednemu nauczycielowi przysporzyła wielu kłopotów. A nasza „mama” prawie zawsze stawała w naszej obronie jak i umiała nam sensownie zwrócić uwagę, że trochę przeginamy oraz wlać nam trochę oleju do głowy.
W szkole dużo rozrabialiśmy, sam kiedyś spędziłem całą lekcje na szafie za biurkiem Pani Anetty w sali 31 i nie raz pożyczyliśmy od Pani Smolińskiej barszcz z jej szafki i wysypaliśmy go Maćkowi na głowę, żeby pocił się na czerwono. Konrad kiedyś udawał omdlenie na chemii, żeby nie dostać 1 za brak pracy domowej, ale, niestety, karma wraca i dostał aż dwie jedynki. Przed chemią wpadliśmy kiedyś na pomysł, że fajnie będzie sobie rzucać balony z woda na lekcji, jak pani będzie pisać na tablicy. Może to nie są wspomnienia, którymi powinniśmy się chwalić, ale do teraz u każdego z nas wywołują uśmiech na twarzy.
Wycieczki naszej klasy niosą ze sobą niezwykłe i niezapomniane przygody zarówno dla nas jak i nauczycieli, którzy się nami opiekowali, bo wątpię, by któryś z belfrów był gotowy na to, żeby banda „geniuszy” o 24/1 w nocy zaczęła skakać , pełzać i się turlać owinięci śpiworami po korytarzu ośrodka w Górkach Zachodnich, w którym spaliśmy. Jak i wyjazd na domki, gdzie wszyscy chłopacy stwierdzili, że przebiorą się za babki, a dziewczyny nas umalowały. Pani Anetta zawsze miała swoją „ekipę opiekuńcza". Pana Radka Zbrzeźnego, który jest super gościem i wielkim fanem filmu „Brave Heart” i podziwiam go za to, że zniósł 3 lata ze mną i Maurycym w Sali, gdzie siedzieliśmy w 1. ławce dosłownie przed nim. Co lekcje gadaliśmy takie głupoty, że ja sam jak o tym myślę teraz to mu współczuję, iż choć udawał, że tego słucha. Kolejnym opiekunem, który często z nami jeździł była Pani Małek, nasza matematyczka jak i mama Adasia, który też chodził z nami do klasy. Nigdy nie zapomnę miny Adasia jak dostał 1 za brak podpisu pod sprawdzianem z matematyki, bo miał go załatwić w domu, a poprosił o to swą mamę, gdy ta zaczęła zbierać sprawdziany. Religia, jeden z przedmiotów. Bywało na nim różnie, ale takiego księdza jak ksiądz Bobek to ze świecą szukać, facet traktujący nas jak równy z równym i mega pomocny na każdy nasz problem, on tez był naszym opiekunem na wycieczkach i wygłupy z nim były genialne. Jedyny ksiądz jakiego spotkałem na swojej drodze kościelnej (nie była zbyt długa ), który miał dystans do siebie i można było z nim pożartować, oczywiście z umiarem. Ta czwórka nauczycieli była najbliżej z naszą klasa jak i z panią Anettą, był to tak zwany dream team. Znosili nas, śmiali się z nas, ale tez nas wychowywali jak i uczyli za co jestem i mega wdzięczny, bo też dzięki nim jestem teraz, kim jestem.
Wspomnień jest dużo więcej, sporo też tych, których nie wypada opowiedzieć. Jednak wiele bym dał za to, żeby wrócić tam jeszcze na jakiś czas, np. na zakończenie roku, gdy tańczyliśmy do piosenki , którą śpiewała Natalia Capelik-Muianga. Dorosłość, mieszkanie samemu bez rodziców, jak i studia nie są tak super, jak się kiedyś wydawało.
Jest za co dziękować i cieszę się, że mogłem na chwilę wrócić do czasu gimnazjum.
Jakub (2013)
Kondzio vs Pani Małek w siłowaniu na rękę (wygrała Pani Małek)
Ekipa surferów
Panienki